Solo queda mi lamento
Y decir te quiero de verdad,
Solo queda que áun te siento
Y que siempre te voy a recordar.
Me muero si no estás, y ya no estás
Te pierdo y te me vas
Te fuiste ya.
Redakcja BarcaTV w centrum
Barcelony, duże, ciemne pomieszczenie. Dwa fotele, a między nimi stolik na którym
stał dzbanek z wodę, szklanki i chusteczki. Duże lampy oświetlające miejsca
siedzące, na jednym z nim siedziała kobieta. Mniej więcej w wieku Xaviego, może
trochę starsza. Jej krótkie, blond włosy idealnie komponowały się z granatowym
żakietem oraz białą koszulą. Mocno podkreślone oko i usta pomalowane różową
szminką. Wyglądała naprawdę bardzo dobrze, mam wrażenie, że lepiej ode mnie.
Poprosiłam makijażystki żeby się nie wysilały, bo przecież i tak się rozmażę. Postawiłam
założyć coś czarnego, to w sumie żadna nowość u mnie od dłuższego czasu. Czarne
spodnie, koszula i marynarka. Oraz oczywiście czarne szpilki. Po przywitaniu
się z dziennikarką usiadłam na swoim fotelu i usłyszałam odliczanie
kamerzysty: pięć, cztery, trzy, dwa, jeden.
- Witam Państwa w
specjalnym odcinku poświęconym jednemu z najlepszych pomocników na świecie. Dzisiaj
będziemy mówić o Xavim, który odszedł od nas prawie półtora roku temu. O tym
jaki był i jak żyć bez niego opowie nam jego żona, Milagros. Bardzo się cieszę, że zgodziłaś się na ten
wywiad. Trudno było podjąć tą decyzję?
- W sumie to nie.
Zdecydowałam się do szybko, prawie od razu.
- Dlaczego?
- Chcę żeby ludzie
pamiętali o Xavim. Wiem, że nie wszystkim spodoba się to co teraz robię, może
to błąd, że udzielam tego wywiadu, ale nie myślę teraz o tym. Ludzie kochali
Xaviego, trochę inaczej niż ja. Podziwiali jego grę, wzorowali się na nim. Chcę
żeby takiego go pamiętali. Jako piłkarza który poświęcał się dla Barcelony, dla
Reprezentacji Hiszpanii, jako ten co był wyjątkowym piłkarzem i człowiekiem.
- Nadal za nim płaczesz?
- Tak, codziennie. Płaczę
tak naprawdę za każdym razem gdy o nim pomyślę. Na początku myślałam, że potrwa
to miesiąc, a potem nie będę miała już czym płakać, ale to tak nie działa. Jeszcze
się nie rozkleiłam, bo filmują mnie trzy kamery. Nie chcę się w drugiej minucie
rozmazać, źle by to wyglądało. Xavi by
się ze mnie śmiał.
- Jak to jest stracić męża?
- Zdechł Ci kiedyś pies
albo inne zwierzątko?
- Tak. Lori, owczarek
niemiecki.
- I co wtedy czułaś?
- Bolało. Byliśmy
najlepszymi przyjaciółmi, brakowało mi spacerów, zabaw. Pusto się bez niego
zrobiło.
- To teraz wyobraź sobie,
że umiera nie pies, a mąż którego kochasz nad życie. Tak to jest stracić męża.
Mieszkanie staje się puste, nikt nie ogląda na okrągło meczy albo gada przez
telefon z ojcem bo nie wie jak zamontować szafkę. Często mam wrażenie, że poszedł
z Joanem na spacer, pokopać piłkę albo na plac zabaw i zaraz wrócą. Mały
usiądzie na dywanie i zacznie się bawić kolejką, a Xavi usiądzie koło mnie na
kanapie, przytuli i zaczniemy oglądać nasz ulubiony serial. Ale coraz częściej
dociera do mnie, że ich już nie ma. Nigdy nie zobaczę jak mój syn traci zęby
mleczne czy idzie do szkoły. Nigdy nie przytulę Xaviego i nie powiem ‘Kocham
Cię’. Oni odeszli, a ja zostałam. – łzy spływały mi po policzku jedna po
drugiej, głos drżał, a ręce całe się trzęsły.
- Jeśli chcesz możemy
zrobić przerwę? – powiedziała z troską Francesca.
- Nie, dam radę – odpowiedziałam
szeptem. Przetarłam mokre policzki i zwilżyłam gardło oraz struny głosowe wodą
z cytryną.
- Trudno jest się pogodzić
z ich stratą?
- Nigdy się z tym nie
pogodzę, z czasem zaczynasz uzmysławiać sobie, że ich nie ma, ale nie jesteś
wstanie się z tym pogodzić.
- Nadal mieszkasz w tym
samym mieszkaniu, coś w nim zmieniłaś od tamtego momentu?
- Nie. Kiedyś myślałam o
przeprowadzce, ale nie potrafiłabym zostawić tych wszystkich wspomnień.
Mieszkam tam gdzie mieszkałam i nie zamierzam tego zmieniać. W pokoiku Joana
nic się nie zmieniło. Zabawki leżą w tym miejscu gdzie leżały, tak jakby zaraz
miał wrócić i znowu się nimi pobawić. Ściany są nadal przez niego porysowane.
Nie chcę tam nic zmieniać. Nie jestem jeszcze na to gotowa. W garderobie nadal
są ubrania Xaviego. Poukładane, zostawione tak jak były. Czasami jak przestaję
czuć jego obecność idę tam, wybieram jakiś T-shirt i go przytulam wąchając
zapach jego perfum. Brakuje mi ich. Na każdym kroku.
- Tydzień temu Barca
nazwała jedno z boisk imieniem Xaviego.
- Tak, to wspaniały gest.
Bardzo im za to dziękuję. Teraz imię mojego męża będzie już wieczne. Wszyscy
uczniowie La Masi będę wiedzieć kim był Xavier Hernandez i będą mogły brać z
niego przykład. Bo był nie tylko wspaniałym piłkarzem, ale i człowiekiem. Był
wyjątkowy.
- W niedzielę obchodziłby
trzydzieste siódme urodziny. Piłkarze wyszli w specjalnie zaprojektowanych
T-shirtach na początku. Z przodu napis „Nigdy Cię nie zapomnimy”, a z tyłu jego
szóstka i „Wszystkiego najlepszego Xavi”.
- Byłam na tym meczu,
pierwszym od 16 października 2015. Bardzo dziękuję chłopakom, dostałam od nich
taką koszulkę, z podpisami wszystkich. Skończyłby trzydzieści siedem lat, tak.
Nie wiem czy nadal by grał, jeżeli zdrowie by mu pozwoliło to jestem pewna, że
tak. Zawsze był uparty. A jeżeli nie to po prostu byłby z nami. Tęsknię za nim.
Ostatnio Pique powiedział piękne słowa „Bo gdy piłkarz wiesza buty na kołku
przestajesz z nim trenować, nie widujesz go codziennie, nie dzielisz z nim
szatni, ale on zawsze jest. Przyjdzie czasami na mecz, odwiedzi nas na
treningu, zawsze możesz do niego zadzwonić i pogadać, albo poradzić się. Ale
gdy odchodzi na zawsze, tak jak Xavi znika na dobre i wiesz, że już nigdy nie
spotkasz się z nim i nie pożartujesz. I to boli, bo nawet nie zdążyłeś się
pożegnać”. Ja też się nie pożegnałam, nie powiedziałam mu tylu rzeczy. Gdy
odchodzi miłość Twojego życia umiera cząstka Ciebie, nawet nie cząstka,
umierasz cała. Zostajesz sama, jego już nie ma, ale ty nadal jesteś. I
zastanawiasz się po co? Bo przecież żyć bez niego nie potrafisz.
- Opowiesz nam jak to się
stało..?
- 20 październik, piątek.
Nazajutrz Xavi miał grać derby z Realem na Camp Nou. Denerwował się, jak
zawsze. Przygotowywałam obiad, robiłam jego ulubione spaghetti. Przypomniało mi
się, że zapomniałam kupić leku dla Joana, skończył się, a mały musiał go
przyjmować codziennie. Xavi powiedział, że pojedzie i szybko wróci żeby zjeść
moje pyszne spaghetti. Joan, gdy usłyszał, że tata gdzieś jedzie powiedział, że
chce jechać z nim. Zgodziłam się bo dlaczego bym miała tego nie robić. Jedyna
apteka w której można było dostać lek od ręki znajdowała się na Av. Diagonal.
Długo nie wracali, zaczęłam się martwić, nagle zadzwonił dzwonek do drzwi i gdy
otworzyłam zobaczyłam dwóch policjantów. Powiedzieli, że był wypadek, samochód
dostawczy wjechał w bok samochodu Xaviego. Akurat ten od jego strony, za nim
siedział Joan. Nie pamiętam co było dalej, nie wiem co się działo trzy następne
dni. Mam je wycięte z życiorysu.
- Obwiniasz się o ten
wypadek?
- Tak, codziennie. Gdybym
pamiętała żeby kupić ten lek, Xavi by nie pojechał. Nadal by żył, gdyby nie ja..
Nadal by żyli. Do końca życia będę się o niego winić.
- Ktoś próbował Ci pomóc
czy zostałaś z tym sama?
- Wszyscy chcieli mi pomóc,
ale ja tego nie chciałam, sama chciałam sobie to wszystko poukładać, zrozumieć.
Dzwonili, pisali, odwiedzali, miałam tego dosyć. Dziennikarze też byli
wszędzie, przez dwa tygodnie temat śmierci Xaviera i Joanito nie schodził z
pierwszych stron. To nie ułatwiało mi życia, wręcz przeciwnie. Stwierdzono u
mnie silną depresję, wylądowałam w klinice na trzy miesiące. Odcięta od świata…
to mi pomogło. Nie wiedziałam kompletnie co się dzieje na zewnątrz.
- Teraz zaczynasz wracać.
Inauguracja boiska imienia Xaviego, mecz, wywiad.
- Nie nazwałabym tego
powrotem, zaczynam, próbuję zacząć żyć na nowo. Xavi by chciał żebym była
szczęśliwa i przestała wreszcie płakać. Nienawidził tego.
- Jaki on był, jako mąż,
ojciec?
- Najwspanialszy na
świecie. Kupował mi kwiaty bez okazji, zabierał na romantyczne spacery, piekł
ciasto. Chyba nikt nie wie, że Xavi był świetnym cukiernikiem. No może
przesadziłam, ale robił najlepsze ciasto czekoladowe na tym świecie. Dawno go
nie jadłam, nigdy nie zdradził mi przepisu. Ciasto czekoladowe odeszło razem z
nim. Był najukochańszym facetem jakiego w życiu poznałam. Gdy Joan był malutki
wstawał do niego nocami, śpiewał, usypiał. Wyręczał mnie w wielu rzeczach. Był
moim ideałem. Dziękuję Bogu, że go poznałam bo stałam się najszczęśliwszą
kobietą na świecie. Tylko nie mogę zrozumieć dlaczego tak szybko go zabrał.
Nigdy nie zrozumiem dlaczego wspaniali ludzi odchodzą z tego świata. Wiem, że
jest tam na górze, miliony mil stąd, patrzy na nas i czuwa. Razem z Tito
opiekują się Barcą. Tam gdzie chłopaki nie mogą Xavi z Tito pomoże. Wierzę to.
- Na Twoim palcu wciąż jest
obrączka.
- Tak, i pozostanie już na
zawsze.
- Czy to znaczy, że jeżeli
znajdziesz osobę przy której będziesz szczęśliwa nie wyjdziesz za niego?
- Moim mężem jest i zawsze
będzie Xavier. Jeżeli w moim życiu pojawi się taka osoba to może odnajdę
chociaż odrobinkę szczęścia. Ale będzie on musiał zrozumieć, że Xavi zawsze
będzie na pierwszym miejscu, że jemu oddałam serce i nikogo już nie pokocham
tak samo mocno. Poślubiłam go bo był miłością mojego życia, chciałam się przy
nim zestarzeć. Niestety los wybrał inaczej. Nigdy już nie wyjdę ponownie za
mąż.
- A dzieci?
- Nie chcę. Miałam mojego
małego księcia Joanita, był moim oczkiem w głowie. Najsłodszy maluch na
świecie. Ale jego też już nie ma. Zawsze z Xavim mówiliśmy, że chcielibyśmy
jeszcze mieć córeczkę. Powtarzał „Mam już syna, to teraz czas na córkę, na małą
księżniczkę. Będzie cudowna i piękna jak mamusia”. Nie chcę mieć dziecka, nie
chcę być w ciąży po raz drugi. Wiesz dlaczego? W każdej sekundzie życia bałabym
się, że stracę je tak samo jak Joana. A tego bym już nie przeżyła.
- Zmieniłaś się po tym
wypadku?
- Czasami łapię się na tym,
że wyjmuję z szafy trzy talerze, trzy kupki. Gdy robię zupę albo inny posiłek
wychodzi tego tyle, że spokojnie najadły by się tym trzy osoby, a nie ja sama. Siadam
na dywanie, włączam ulubioną płytę Xaviego, przytulam pluszowego misia Joana i
siedzę tak godzinami wpatrzona w pustą ścianę. Beznadziejne uczucie.. Mniej się
uśmiecham, prawie wcale. A jak już to robię to tylko pod wpływem Xaviego i
Joana, gdy oglądam nasze wspólne zdjęcia, filmiki. Płaczę przy nich, ale
jednocześnie się uśmiecham bo pamiętam jaka wtedy byłam szczęśliwa.
- Gdybyś mogła powiedzieć Xaviemu
jedno zdanie, jak ono by brzmiało?
- Tęsknię za Tobą, każdego
dnia. Kocham Cię i nigdy nie przestanę. Byłeś, jesteś i zawsze będziesz moją
największą miłością. Opiekuj się Joanem. Kiedyś się spotkamy. Do zobaczenia
Xavier.
Nosz kurde. Jakaś beksa się ze mnie zrobiła, bo znowu ryczę, czytając Twój rozdział. Cudo. Czekam na kolejny i zapraszam do mnie, jeśli masz ochotę ;*
OdpowiedzUsuńNie powinnam czytać takich rzeczy w rocznicę śmierci Ayrtona. Bo wiesz co? Teraz ryczę potrójnie! Za Xaviego tutaj, za te emocje i za Ayrtona.
OdpowiedzUsuńTo tak jakby... jakby... o mamo, zdecydowanie brak mi słów. Brakowało mi troszeczkę wspomnienia o Jordim, ale to chyba najlepszy rozdział Twojego autorstwa, jaki kiedykolwiek czytałam. No lepszego sobie po prostu nie przypominam!
Wyciskacze łez zdecydowanie są Twoją specjalnością słońce. Wychodzi Ci to tysiąc razy lepiej niż mi i powinnaś planować kolejne takie opowiadania. A jak sama nie wyjdziesz z inicjatywą, to doskonale wiesz, że będę gnębić, gnębić, gnębić, aż wygnębię opowiadanie ;*
Wspaniałe jest wszystko, co wychodzi spod Twoich paluszków, ale tym blogiem przebiłaś całość! Uwielbiam! ♥
Nie mogę i chyba nie chcę sobie wyobrazić takiej sytuacji jak w tym opowiadaniu. Śmierć takiego piłkarza i młodego człowieka! Wiesz czym jeszcze mnie dobiłaś? Wspomnieniem o Tito. I wiesz co? Podczas czytania rozdziału się nie popłakałam - teraz, pisząc ten komentarz mam łzy w oczach. Tak, fuck logic!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ;)
matko, jakie to jest smutne ;c
OdpowiedzUsuńi jak ja mam powtarzać do matury jak mam łzy w oczach, no?
Smutny, ale przepiękny rozdział. Wyszedł ci ten wywiad idealnie.
OdpowiedzUsuńKochana rozdział wzruszył mnie jak żaden inny. :/ Wszystko pięknie zebrałaś w jednym wywiadzie i czytając to nie dało powstrzymać się łez. Piękny, piękny... brak mi słów po prostu, więc powiem tylko, że czekam na kolejny z niecierpliwością. :)
OdpowiedzUsuńto fanfiction wywoła u mnie wysoką depresję.... o nie :(
OdpowiedzUsuńto takie smutne, jejciu...:(
czekam na kolejny!!
Bardzo smutny rozdział, naprawdę wzruszający. I jeszcze ta piosenka na początku. Uwielbiam Daniego Martina!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny!
Pozdrawiam,
Ana :)