piątek, 1 maja 2015

Tercero

Solo queda mi lamento 
Y decir te quiero de verdad, 
Solo queda que áun te siento 
Y que siempre te voy a recordar. 
Me muero si no estás, y ya no estás
Te pierdo y te me vas 
Te fuiste ya. 


Redakcja BarcaTV w centrum Barcelony, duże, ciemne pomieszczenie. Dwa fotele, a między nimi stolik na którym stał dzbanek z wodę, szklanki i chusteczki. Duże lampy oświetlające miejsca siedzące, na jednym z nim siedziała kobieta. Mniej więcej w wieku Xaviego, może trochę starsza. Jej krótkie, blond włosy idealnie komponowały się z granatowym żakietem oraz białą koszulą. Mocno podkreślone oko i usta pomalowane różową szminką. Wyglądała naprawdę bardzo dobrze, mam wrażenie, że lepiej ode mnie. Poprosiłam makijażystki żeby się nie wysilały, bo przecież i tak się rozmażę. Postawiłam założyć coś czarnego, to w sumie żadna nowość u mnie od dłuższego czasu. Czarne spodnie, koszula i marynarka. Oraz oczywiście czarne szpilki. Po przywitaniu się z dziennikarką usiadłam na swoim fotelu i usłyszałam odliczanie kamerzysty: pięć, cztery, trzy, dwa, jeden.
- Witam Państwa w specjalnym odcinku poświęconym jednemu z najlepszych pomocników na świecie. Dzisiaj będziemy mówić o Xavim, który odszedł od nas prawie półtora roku temu. O tym jaki był i jak żyć bez niego opowie nam jego żona, Milagros.  Bardzo się cieszę, że zgodziłaś się na ten wywiad. Trudno było podjąć tą decyzję?
- W sumie to nie. Zdecydowałam się do szybko, prawie od razu.
- Dlaczego?
- Chcę żeby ludzie pamiętali o Xavim. Wiem, że nie wszystkim spodoba się to co teraz robię, może to błąd, że udzielam tego wywiadu, ale nie myślę teraz o tym. Ludzie kochali Xaviego, trochę inaczej niż ja. Podziwiali jego grę, wzorowali się na nim. Chcę żeby takiego go pamiętali. Jako piłkarza który poświęcał się dla Barcelony, dla Reprezentacji Hiszpanii, jako ten co był wyjątkowym piłkarzem i człowiekiem.
- Nadal za nim płaczesz?
- Tak, codziennie. Płaczę tak naprawdę za każdym razem gdy o nim pomyślę. Na początku myślałam, że potrwa to miesiąc, a potem nie będę miała już czym płakać, ale to tak nie działa. Jeszcze się nie rozkleiłam, bo filmują mnie trzy kamery. Nie chcę się w drugiej minucie rozmazać,  źle by to wyglądało. Xavi by się ze mnie śmiał.
- Jak to jest stracić męża?
- Zdechł Ci kiedyś pies albo inne zwierzątko?
- Tak. Lori, owczarek niemiecki.
- I co wtedy czułaś?
- Bolało. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, brakowało mi spacerów, zabaw. Pusto się bez niego zrobiło.
- To teraz wyobraź sobie, że umiera nie pies, a mąż którego kochasz nad życie. Tak to jest stracić męża. Mieszkanie staje się puste, nikt nie ogląda na okrągło meczy albo gada przez telefon z ojcem bo nie wie jak zamontować szafkę. Często mam wrażenie, że poszedł z Joanem na spacer, pokopać piłkę albo na plac zabaw i zaraz wrócą. Mały usiądzie na dywanie i zacznie się bawić kolejką, a Xavi usiądzie koło mnie na kanapie, przytuli i zaczniemy oglądać nasz ulubiony serial. Ale coraz częściej dociera do mnie, że ich już nie ma. Nigdy nie zobaczę jak mój syn traci zęby mleczne czy idzie do szkoły. Nigdy nie przytulę Xaviego i nie powiem ‘Kocham Cię’. Oni odeszli, a ja zostałam. – łzy spływały mi po policzku jedna po drugiej, głos drżał, a ręce całe się trzęsły.
- Jeśli chcesz możemy zrobić przerwę? – powiedziała z troską Francesca.
- Nie, dam radę – odpowiedziałam szeptem. Przetarłam mokre policzki i zwilżyłam gardło oraz struny głosowe wodą z cytryną.
- Trudno jest się pogodzić z ich stratą?
- Nigdy się z tym nie pogodzę, z czasem zaczynasz uzmysławiać sobie, że ich nie ma, ale nie jesteś wstanie się z tym pogodzić.
- Nadal mieszkasz w tym samym mieszkaniu, coś w nim zmieniłaś od tamtego momentu?
- Nie. Kiedyś myślałam o przeprowadzce, ale nie potrafiłabym zostawić tych wszystkich wspomnień. Mieszkam tam gdzie mieszkałam i nie zamierzam tego zmieniać. W pokoiku Joana nic się nie zmieniło. Zabawki leżą w tym miejscu gdzie leżały, tak jakby zaraz miał wrócić i znowu się nimi pobawić. Ściany są nadal przez niego porysowane. Nie chcę tam nic zmieniać. Nie jestem jeszcze na to gotowa. W garderobie nadal są ubrania Xaviego. Poukładane, zostawione tak jak były. Czasami jak przestaję czuć jego obecność idę tam, wybieram jakiś T-shirt i go przytulam wąchając zapach jego perfum. Brakuje mi ich. Na każdym kroku.
- Tydzień temu Barca nazwała jedno z boisk imieniem Xaviego.
- Tak, to wspaniały gest. Bardzo im za to dziękuję. Teraz imię mojego męża będzie już wieczne. Wszyscy uczniowie La Masi będę wiedzieć kim był Xavier Hernandez i będą mogły brać z niego przykład. Bo był nie tylko wspaniałym piłkarzem, ale i człowiekiem. Był wyjątkowy.
- W niedzielę obchodziłby trzydzieste siódme urodziny. Piłkarze wyszli w specjalnie zaprojektowanych T-shirtach na początku. Z przodu napis „Nigdy Cię nie zapomnimy”, a z tyłu jego szóstka i „Wszystkiego najlepszego Xavi”.
- Byłam na tym meczu, pierwszym od 16 października 2015. Bardzo dziękuję chłopakom, dostałam od nich taką koszulkę, z podpisami wszystkich. Skończyłby trzydzieści siedem lat, tak. Nie wiem czy nadal by grał, jeżeli zdrowie by mu pozwoliło to jestem pewna, że tak. Zawsze był uparty. A jeżeli nie to po prostu byłby z nami. Tęsknię za nim. Ostatnio Pique powiedział piękne słowa „Bo gdy piłkarz wiesza buty na kołku przestajesz z nim trenować, nie widujesz go codziennie, nie dzielisz z nim szatni, ale on zawsze jest. Przyjdzie czasami na mecz, odwiedzi nas na treningu, zawsze możesz do niego zadzwonić i pogadać, albo poradzić się. Ale gdy odchodzi na zawsze, tak jak Xavi znika na dobre i wiesz, że już nigdy nie spotkasz się z nim i nie pożartujesz. I to boli, bo nawet nie zdążyłeś się pożegnać”. Ja też się nie pożegnałam, nie powiedziałam mu tylu rzeczy. Gdy odchodzi miłość Twojego życia umiera cząstka Ciebie, nawet nie cząstka, umierasz cała. Zostajesz sama, jego już nie ma, ale ty nadal jesteś. I zastanawiasz się po co? Bo przecież żyć bez niego nie potrafisz.
- Opowiesz nam jak to się stało..?
- 20 październik, piątek. Nazajutrz Xavi miał grać derby z Realem na Camp Nou. Denerwował się, jak zawsze. Przygotowywałam obiad, robiłam jego ulubione spaghetti. Przypomniało mi się, że zapomniałam kupić leku dla Joana, skończył się, a mały musiał go przyjmować codziennie. Xavi powiedział, że pojedzie i szybko wróci żeby zjeść moje pyszne spaghetti. Joan, gdy usłyszał, że tata gdzieś jedzie powiedział, że chce jechać z nim. Zgodziłam się bo dlaczego bym miała tego nie robić. Jedyna apteka w której można było dostać lek od ręki znajdowała się na Av. Diagonal. Długo nie wracali, zaczęłam się martwić, nagle zadzwonił dzwonek do drzwi i gdy otworzyłam zobaczyłam dwóch policjantów. Powiedzieli, że był wypadek, samochód dostawczy wjechał w bok samochodu Xaviego. Akurat ten od jego strony, za nim siedział Joan. Nie pamiętam co było dalej, nie wiem co się działo trzy następne dni. Mam je wycięte z życiorysu.
- Obwiniasz się o ten wypadek?
- Tak, codziennie. Gdybym pamiętała żeby kupić ten lek, Xavi by nie pojechał. Nadal by żył, gdyby nie ja.. Nadal by żyli. Do końca życia będę się o niego winić.
- Ktoś próbował Ci pomóc czy zostałaś z tym sama?
- Wszyscy chcieli mi pomóc, ale ja tego nie chciałam, sama chciałam sobie to wszystko poukładać, zrozumieć. Dzwonili, pisali, odwiedzali, miałam tego dosyć. Dziennikarze też byli wszędzie, przez dwa tygodnie temat śmierci Xaviera i Joanito nie schodził z pierwszych stron. To nie ułatwiało mi życia, wręcz przeciwnie. Stwierdzono u mnie silną depresję, wylądowałam w klinice na trzy miesiące. Odcięta od świata… to mi pomogło. Nie wiedziałam kompletnie co się dzieje na zewnątrz.
- Teraz zaczynasz wracać. Inauguracja boiska imienia Xaviego, mecz, wywiad.
- Nie nazwałabym tego powrotem, zaczynam, próbuję zacząć żyć na nowo. Xavi by chciał żebym była szczęśliwa i przestała wreszcie płakać. Nienawidził tego.
- Jaki on był, jako mąż, ojciec?
- Najwspanialszy na świecie. Kupował mi kwiaty bez okazji, zabierał na romantyczne spacery, piekł ciasto. Chyba nikt nie wie, że Xavi był świetnym cukiernikiem. No może przesadziłam, ale robił najlepsze ciasto czekoladowe na tym świecie. Dawno go nie jadłam, nigdy nie zdradził mi przepisu. Ciasto czekoladowe odeszło razem z nim. Był najukochańszym facetem jakiego w życiu poznałam. Gdy Joan był malutki wstawał do niego nocami, śpiewał, usypiał. Wyręczał mnie w wielu rzeczach. Był moim ideałem. Dziękuję Bogu, że go poznałam bo stałam się najszczęśliwszą kobietą na świecie. Tylko nie mogę zrozumieć dlaczego tak szybko go zabrał. Nigdy nie zrozumiem dlaczego wspaniali ludzi odchodzą z tego świata. Wiem, że jest tam na górze, miliony mil stąd, patrzy na nas i czuwa. Razem z Tito opiekują się Barcą. Tam gdzie chłopaki nie mogą Xavi z Tito pomoże. Wierzę to.
- Na Twoim palcu wciąż jest obrączka.
- Tak, i pozostanie już na zawsze.
- Czy to znaczy, że jeżeli znajdziesz osobę przy której będziesz szczęśliwa nie wyjdziesz za niego?
- Moim mężem jest i zawsze będzie Xavier. Jeżeli w moim życiu pojawi się taka osoba to może odnajdę chociaż odrobinkę szczęścia. Ale będzie on musiał zrozumieć, że Xavi zawsze będzie na pierwszym miejscu, że jemu oddałam serce i nikogo już nie pokocham tak samo mocno. Poślubiłam go bo był miłością mojego życia, chciałam się przy nim zestarzeć. Niestety los wybrał inaczej. Nigdy już nie wyjdę ponownie za mąż.
- A dzieci?
- Nie chcę. Miałam mojego małego księcia Joanita, był moim oczkiem w głowie. Najsłodszy maluch na świecie. Ale jego też już nie ma. Zawsze z Xavim mówiliśmy, że chcielibyśmy jeszcze mieć córeczkę. Powtarzał „Mam już syna, to teraz czas na córkę, na małą księżniczkę. Będzie cudowna i piękna jak mamusia”. Nie chcę mieć dziecka, nie chcę być w ciąży po raz drugi. Wiesz dlaczego? W każdej sekundzie życia bałabym się, że stracę je tak samo jak Joana. A tego bym już nie przeżyła.
- Zmieniłaś się po tym wypadku?
- Czasami łapię się na tym, że wyjmuję z szafy trzy talerze, trzy kupki. Gdy robię zupę albo inny posiłek wychodzi tego tyle, że spokojnie najadły by się tym trzy osoby, a nie ja sama. Siadam na dywanie, włączam ulubioną płytę Xaviego, przytulam pluszowego misia Joana i siedzę tak godzinami wpatrzona w pustą ścianę. Beznadziejne uczucie.. Mniej się uśmiecham, prawie wcale. A jak już to robię to tylko pod wpływem Xaviego i Joana, gdy oglądam nasze wspólne zdjęcia, filmiki. Płaczę przy nich, ale jednocześnie się uśmiecham bo pamiętam jaka wtedy byłam szczęśliwa.
- Gdybyś mogła powiedzieć Xaviemu jedno zdanie, jak ono by brzmiało?
- Tęsknię za Tobą, każdego dnia. Kocham Cię i nigdy nie przestanę. Byłeś, jesteś i zawsze będziesz moją największą miłością. Opiekuj się Joanem. Kiedyś się spotkamy. Do zobaczenia Xavier.






8 komentarzy:

  1. Nosz kurde. Jakaś beksa się ze mnie zrobiła, bo znowu ryczę, czytając Twój rozdział. Cudo. Czekam na kolejny i zapraszam do mnie, jeśli masz ochotę ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie powinnam czytać takich rzeczy w rocznicę śmierci Ayrtona. Bo wiesz co? Teraz ryczę potrójnie! Za Xaviego tutaj, za te emocje i za Ayrtona.
    To tak jakby... jakby... o mamo, zdecydowanie brak mi słów. Brakowało mi troszeczkę wspomnienia o Jordim, ale to chyba najlepszy rozdział Twojego autorstwa, jaki kiedykolwiek czytałam. No lepszego sobie po prostu nie przypominam!
    Wyciskacze łez zdecydowanie są Twoją specjalnością słońce. Wychodzi Ci to tysiąc razy lepiej niż mi i powinnaś planować kolejne takie opowiadania. A jak sama nie wyjdziesz z inicjatywą, to doskonale wiesz, że będę gnębić, gnębić, gnębić, aż wygnębię opowiadanie ;*
    Wspaniałe jest wszystko, co wychodzi spod Twoich paluszków, ale tym blogiem przebiłaś całość! Uwielbiam! ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogę i chyba nie chcę sobie wyobrazić takiej sytuacji jak w tym opowiadaniu. Śmierć takiego piłkarza i młodego człowieka! Wiesz czym jeszcze mnie dobiłaś? Wspomnieniem o Tito. I wiesz co? Podczas czytania rozdziału się nie popłakałam - teraz, pisząc ten komentarz mam łzy w oczach. Tak, fuck logic!
    Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. matko, jakie to jest smutne ;c
    i jak ja mam powtarzać do matury jak mam łzy w oczach, no?

    OdpowiedzUsuń
  5. Smutny, ale przepiękny rozdział. Wyszedł ci ten wywiad idealnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana rozdział wzruszył mnie jak żaden inny. :/ Wszystko pięknie zebrałaś w jednym wywiadzie i czytając to nie dało powstrzymać się łez. Piękny, piękny... brak mi słów po prostu, więc powiem tylko, że czekam na kolejny z niecierpliwością. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. to fanfiction wywoła u mnie wysoką depresję.... o nie :(
    to takie smutne, jejciu...:(
    czekam na kolejny!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo smutny rozdział, naprawdę wzruszający. I jeszcze ta piosenka na początku. Uwielbiam Daniego Martina!
    Czekam na następny!

    Pozdrawiam,
    Ana :)

    OdpowiedzUsuń

Layout by Switch