piątek, 5 czerwca 2015

Quince.


            Kolejny dzień, kolejna smutna rzeczywistość. Obudziłam się z nadzieją zobaczenia ponownie jego uśmiechu i pięknych ciemnych oczu. Spojrzałam na miejsce w łóżku obok mnie, ale ono nadal było puste. To wszystko było prawdą, Xaviego nie było, a ja nie potrafiłam się z tym pogodzić. Nie umiem przestać go kochać, potrzebować, myśleć o nim. Cholera, dlaczego to wszystko jest takie trudne?! 
Straciłam chęci na cokolwiek, ubrałam szary dres, włosy spięłam w kitkę i zmęczyłam śniadanie, które wcale nie chciało przejść mi przez gardło. Krztusiłam się łzami, zużyte chusteczki tworzyły wokół mnie biały dywan, który przykrywał moje zdjęcia z Xavim porozrzucane po całym stole. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi, a jedyne, o czym marzyłam to odwiedziny kogokolwiek. Powoli podeszłam do drzwi i po chwili je otworzyłam. Jordi, no tak, kto inny mógłby to być. Piłkarz bez słowa objął mnie swoimi silnymi ramionami i wtulił w siebie moją drobną postawę. 
- Już, cichutko, nie płacz - szeptał i przegarniał moje ciemne włosy. - To nie ma sensu Mila. 
- Obudziłam się, a jego nadal nie było – powiedziałam cicho. 
- On już nie wróci, jego już nie ma. Wiem, że to trudne, ale musisz się z tym pogodzić. 
- Nie chcę. Ja chcę być z nim, z Joanem, chcę patrzeć jak mały idzie do szkoły, jak Xavi podnosi kolejny puchar. Chcę być tam gdzie oni, i może ci na górze tam wreszcie to zrozumieją i wcześniej mnie do nich zabiorą - powiedziałam ze łzami w oczach i usiadłam na kanapie. 
- Nawet tak nie myśl. Mi też go brakuje. Myślisz, że tylko dla ciebie był ważny? Straciłem najlepszego przyjaciela. 
- Ale to nie ty straciłeś miłość swojego życia. Nie ty budzisz się z nadzieją, że go zobaczysz, że będziesz mógł się do niego przytulić. To nie ty straciłeś cząstkę siebie, nie myślisz, że już nigdy nie będziesz mógł mu powiedzieć 'Kocham cię'. To ja straciłam najwięcej, wy jesteście do tego tylko dodatkiem - krzyczałam kompletnie nie analizując swoim słów. 
- Masz rację, jestem nic nieznaczącym dodatkiem - powiedział z bólem słyszalnym w głosie, odwrócił się i ruszył w kierunku korytarza. 
- Jordi przepraszam. - krzyknęłam świadoma ile złego powiedziałam kilka chwil temu - Jordi! - chwyciłam go za rękę i przyciągnęłam do siebie. Szybko wtuliłam się z granatową bluzę i pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. - Przepraszam. 
- Nic się nie stało. 
- Stało się, przesadziłam i powiedziałam kilka słów za dużo. Nie chciałam.. ja po prostu nie potrafię sobie z tym poradzić. Gubię się w tym, co jest, co myślę, co widzę. Wystarczy, że przez moment pomyślę o tym dniu. Widzę jak stoję w kuchni i przyprawiam sos do spaghetti. Joan siedzi na dywanie i buduje zamek z klocków, obok niego kuca Xavi i szuka klocka, z którego można by zrobić wieżę. Otwieram szafkę i przypominam sobie, że nie pojechałam do apteki. Jestem na siebie wściekła, co po chwili zauważa Xavi i szybko pojawia się koło mnie. Tłumaczę mu, co się stało, a on mocno mnie przytula i mówi, że pojedzie po nie i za chwile wróci. Mały słyszy, że tata gdzieś jedzie i pyta się mnie czy może z nim jechać. Zgadzam się, bo przecież nic nie stało na przeszkodzie. Joan bierze do ręki swoje trampki na rzepy i mówi, że sam je założy, bo jest już duży i sam potrafi. Stoję wtulona w Xaviego i dziwię się jak ten czas szybko leci. Przecież dopiero, co się urodził.. Xavi całuje mnie i mówi, że bardzo mnie kocha. Po chwili podbiega Joan, wskakuje mi na ręce i mówi, że jestem najlepszą mamą na świecie i że mnie kocha. Dostaje od obu buziaka, po chwili wychodzą i już nigdy nie wracają - kończę ledwo nabierając powietrze. Łzy lecące strumieniami, drgający głos i trzęsące się kolana. Najchętniej padłabym na ziemię i już nigdy z niej nie wstała. Ramiona Jordiego powodują, że nadal stoję i potrafię nabrać powietrza. Piłkarz patrzy na mnie z zaszklonymi oczami i przeciera moje mokre policzki. Ciszę panującą w mieszkaniu zagłusza jedynie mój nierówny oddech i wskazówki wybijające kolejne sekundy mojego życia bez Hernandeza. 
- Kiedyś ich jeszcze zobaczysz, obiecuje ci to - powiedział szeptem i pocałował  mnie w czoło. - Idź się połóż i odpocznij. Przygotuję coś do picia - delikatnie się uśmiechnął i przegarnął kosmyk moich ciemnych włosów. 


- I jak herbatka, smakuje? - zapytał Jordi i poprawił popielaty koc, którym byliśmy przykryci. 
- Pyszna jest, co do niej dodałeś? - zapytałam zaciekawiona. 
- Tajemnica - zrobił łyk napoju i uśmiechnął się - Pamiętasz jak się poznaliśmy? 
- Oczywiście, że tak. Nigdy nie zapomnę twojej miny. 
- Ej! Nie moja wina, że nikt mnie nie uprzedził, że Xavi ma taką śliczną narzeczoną - powiedział oburzony, a ja wybucham śmiechem. Pierwszy raz od dłuższego czasu tak szczerze się zaśmiałam. 


Październik 2011r. 

            Zgrupowanie reprezentacji Hiszpanii przed eliminacjami do Euro2012. Ważne mecze, ale też czas żeby spotkać się z przyjaciółmi z innych klubów. Kilkanaście dni żeby nadrobić zaległości, kto, z kim teraz jest, komu ma się dziecko urodzić czy gdzie to ostatnio się jakąś panienkę wyrwało. Tematów jest wiele, tak samo ile grupek wśród całego zespołu. Siedzieliśmy na kanapach w lobby. Przy jednym stoliku siedziała barcelońska ekipa: Carles, Andres, Victor, Pedro, Gerard, Cesc i ja. Na uboczu siedzieli nowi, którzy pierwsi zostali powołani do reprezentacji, Thiago i Jordi. Z tym drugim od razu złapałem dobry kontakt. Był młodym, ale bardzo zdeterminowanym piłkarzem. Wiedział, czego chce i co musi zrobić żeby to osiągnąć. Wspominał też, że chciałby wrócić do Barcelony, a ja widząc jego potencjał jak najbardziej pochwaliłem jego decyzje. Mam nadzieje, że niedługo nasz zarząd ściągnie go z powrotem do Katalonii. 
Dzisiejsze popołudnie mieliśmy spędzić z naszymi rodzinami, nie wiedziałem czy Mila przyjedzie. Jak wczoraj z nią rozmawiałem mówiła, że ma nowe zamówienie i nie wie czy uda jej się wyrwać. Nie byłem zachwycony, ale co mogłem zrobić? Przecież to była jej praca, tak samo ważna jak moja.
- Widzicie tą przy recepcji? – z rozmyślań wyrwał mnie rozemocjonowany Geri. 
- Tą w czarnym kombinezonie? - zapytał Cesc. 
- No, gdyby nie Shakira to brałbym. 
- Jest niezła, i to bardzo - dodał Jordi.
- No młody, możesz startować. - powiedział Puyol. Nawet nie chciało mi się odwrócić żeby zobaczyć tę ich seksowną panienkę. Ja mam Milagros i to ona jest dla mnie najpiękniejsza.
- O, idzie tu - powiedział Andres. Oczy Jordiego przybrały postać pięciozłotówek. Spojrzałem na Gerarda, który zrobił się cały czerwony, wyglądał jakby miał zaraz pęknąć ze śmiechu. Nie miałem pojęcia, o co chodzi, ale po chwili byłem już tego pewien. 
- Cześć kochanie - usłyszałem głos Milagros i po chwili poczułem jej słodkie usta na swoich. Spojrzałem na Jordiego, który zrobił się cały czerwony i przepraszająco na mnie spojrzał. Pique z Cesciem przybili sobie po piątce i ryknęli śmiechem, a reszta im zawtórowała. 
- Z czego się tak śmiejecie? - zapytała swoim jedwabistym głosem Milagros. 
- Nowi dali się wkręcić – powiedział nadal niemogący powstrzymać się od śmiechu Gerard.
- W co? 
- Powiedzmy, że nie wiedzieli, że Xavi ma taką… - zaczął ruszać rękami i wymyślać odpowiednie określenie – sami sobie dopowiedzcie dziewczynę. - Mila szeroko się uśmiechnęła i delikatnie zaśmiała. - Kochanie, przedstawisz mnie? 
- Oczywiście. Mila to jest Jordi, a to Thiago. Chłopaki to moja narzeczona. 
- Nie wiedziałem, że masz dziewczynę - powiedział nadal zakłopotany Alba. 
- Też byśmy nie wiedzieli gdyby nie fakt, że jesteśmy w jednym klubie. I ta ślicznotka na każdym meczu siedzi w koszulce Xaviego na trybunach. - powiedział Cesc. Mila ślicznie się uśmiechnęła i przywitała z resztą chłopaków. Chwilę jeszcze wszyscy porozmawialiśmy, a potem porwałem moją narzeczoną do hotelowego pokoju. 



- Tamtego zgrupowania nigdy nie zapomnę. Nie wiem, co było bardziej wyjątkowe, mój debiut w seniorskiej drużynie czy to, że cię poznałem. 
- Jordi... 
- To prawda, jesteś wyjątkowa. 
- Nie możesz przecież porównywać..
- Ciii - przerwał mi. - Ja wiem swoje. Chciałbym żebyś znowu się uśmiechała, żeby wróciła dawna Mila. Ta, której śmiech był lekarstwem na wszystko. Brakuje mi cię. 
- Jordi, ale ja nie potrafię. Próbuję, każdego dnia. Chcę, ale nie mogę. 
- Możesz, jesteś najsilniejszą babką, jaką znam. Tyle jeszcze możesz. Jesteś taka młoda. Pracownia się kurzy, twój talent się marnuje. Musisz do nas wrócić. Zrób to dla siebie, dla nich, dla mnie. 
- Jordi, ale ja nie dam rady - spojrzałam wprost w jego czekoladowe tęczówki. 
- Dasz, a ja na ciebie poczekam. Poczekam tyle ile będzie trzeba. Chodź bym miał zrobić się stary, łysy, gruby i pomarszczony. Będę na ciebie czekać i nigdy cię nie zostawię. - chwycił moją twarz w dłonie i starł łzę spływającą po moim policzku. 
- Dlaczego to robisz? 
- Bo cię kocham, od zawsze, na zawsze. Będę czekać na ciebie tyle ile będzie trzeba. Obiecałem mu, że się tobą zajmę, a ja słowa dotrzymuje. 
- Ko.. Kochasz mnie? - wydusiłam z siebie prawie niesłyszalnie. 
- Tak. Wiem, że twoje serce należy do Xaviego. Wiem, że nigdy nie pokochasz mnie tak jak jego, ale nie odbieraj mi szansy bycia przy tobie. To on był miłością twojego życia, wiem. Ja to wszystko wiem. Ale chcę być przy tobie w tych gorszych chwilach, ale też tych lepszych. Bo cię kocham. 
- Jordi, jest tyle wspaniałych kobiet na tym świecie. Dziewczyn, które pokochałyby cię całym sercem i zrobiły dla ciebie wszystko. Ja nigdy nie będę cię tak kochać. 
- Wiem. One są, cały czas były, ale mimo tylu lat żadna nie strawiła, że przestałem cię kochać. Nie przestane cię kochać nigdy, bo pokochałem cię w momencie, gdy pierwszy raz cię zobaczyłem. Już wtedy wiedziałem, że jesteś kobietą mojego życia. Od tamtego czasu tyle się zmieniło, ale ja kocham cię jeszcze bardziej. 
- Nie zasługuje na twoją miłość. 
- Przestań już gadać. Kocham cię i nic tego nie zmieni - krótko się uśmiechnął i delikatnie musnął moje wargi. 

~~~~~~~~
Powiedzieć "dziękuję" to za mało w stosunku do tego co dla nas zrobiłeś.
Między innymi dzięki Tobie pokochałam piłkę nożną, zawsze będę pamiętać ile mi dałeś. Mogę być tylko dumna, że dane mi było żyć w erze Xaviego Hernandeza. Xavi dziękuję za wszystko, będę bardzo tęsknić, bo Barca bez Ciebie nie będzie już taka sama. 
Mam nadzieję, wierzę, że podniesiesz jutro ten ostatni puchar. 
Bo jak odchodzić to z przytupem, prawda?


 Gracias por todo Maestro! Te echaré de menos muchisímo! 



Layout by Switch