piątek, 10 kwietnia 2015

Prolog

Kupiła białe róże, jak zawsze w środowe popołudnia. Nienawidziła, a jednocześnie lubiła tu przychodzić. Mogła z nim porozmawiać i chociaż chwilę z nim pobyć. Wsadziła kwiaty do wazonu i kucnęła.
- Cześć kochanie. Wiesz, jaka potworna pogoda dzisiaj? Same ciemne chmury i okropny wiatr. Ale nic nie jest w stanie mnie powstrzymać przed przyjściem tutaj. Pani z kwiaciarni, która wybiera najpiękniejsze róże specjalnie dla Ciebie kazała Cię pozdrowić. Bardzo miła jest, szkoda, że jej nie poznałeś. – przegarnęła długie, ciemne włosy na jedną stronę i westchnęła - Tęsknię za Tobą. Tak bardzo mocno. Piętnaście miesięcy, tyle już Cię ze mną nie ma. Chciałabym się z tym pogodzić, ale nie potrafię. Mam wrażenie, że wyszedłeś na trening i zaraz wrócisz. Ale ty już nigdy nie wrócisz... - pojedyncza łza spłynęła jej po lekko zaróżowionym od zimna policzku. - Niedługo święta, nie wiem, co mam zrobić.. kupić łososia czy doradę? Nie mogę się zdecydować. Zawsze wolałeś doradę z tym winnym sosem. Nigdy nie potrafiłam go zrobić tak dobrze jak Twoja babcia, chociaż i tak udawałeś, że Ci smakuje. Wiem, że nie było smaczne, nie musiałeś udawać. – delikatnie się uśmiechnęła na wspomnienie o mężu - Może wyjątkowo zrobię łososia? Joan zawsze lubił takiego delikatnego. To chyba zrobię to i to. Wszyscy się ucieszą. - zamilkła na chwilę i zaczęła się bawić pomalowanymi na czerwono paznokciami. – Ostatnio w sklepię widziałam kolorową kolejkę, może kupić Joanowi na święta? Zawsze lubił kolejki. Kupię, a co. – uśmiechnęła się przez łzy, które wypływały systematycznie z jej pięknych zielonych oczu. – Wiesz, że zapowiedzieli śnieg na weekend? Nie wierzę w to, ale to by było coś. Odkąd żyję na tym świecie nie widziałam śniegu w Barcelonie. Joan by się ucieszył, ulepilibyśmy bałwana. – umilkła na chwilę i położyła dłoń na marmurowej płycie. – Tak bardzo za wami tęsknię. – cała drżała, zaczęła się dusić na skutek spływających łez. – Przyjdę za tydzień, jak zawsze. Opiekuj się Joanito. Bardzo was kocham. – szepnęła i przejechała opuszkami palców po marmurowej płycie, na której wygrawerowane było

Śpijcie spokojnie moje aniołki
Xavier Hernández Creus – 35 lat
Joan Hernández Ventana – 4 latka


~~~~~~~~~~~~~~
Taka piękna pogoda, że aż chce się żyć. Witam na kolejnym już blogu mojego autorstwa. Tym razem padło na Xaviego i Jordiego :3 Według mnie Xavi jest jak wino, im starszy tym lepszy ale cii ;)
Lubię to opowiadanie, lubię tą historie. Jest smutna, nawet bardzo i wyjątkowa w pewnym sensie. Nie jedną łzę wylałam przy jego tworzeniu więc mam nadzieje, że wam też się spodoba.
Ładnie proszę o komentarze i zapraszam do czytania!
Do następnego,

Ines ;*




11 komentarzy:

  1. Cholerka, jak Ty to robisz?! To jest dopiero prolog, a ja już ryczę! Ehhh... Nie mogę się doczekać rozdziału. ;* A co do Xaviego... Zgadzam się w stu procentach. Im starszy tym lepszy. To jest nasz Generał i zawsze będę go podziwiać, choćby nie wiem co ;) Weny, kochana :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam go już i wywołał na mnie duże wrażenie. Wiesz o tym najlepiej. Teraz czytałam go drugi raz i popłakałam się nawet bardziej, niż wtedy. To przerażające. Przykre. Niesamowicie okropne! Dołujące. Ale wiem, że takie opowiadania wychodzą Ci zdecydowanie najlepiej (choć wszystkie Twojego autorstwa są wspaniałe!), więc już nie narzekam ;*
    Tak, chcę więcej wyciskaczy łez. Lubię płakać na takich opowiadaniach. I wiem, że tutaj jeszcze niejedną łzę uronię, więc dziękuję kochana ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. To dopiero prolog, a ja już jestem szczerze zakochana w twoim kolejnym opowiadaniu. Tyle emocji towarzyszyło mi czytając ten prolog, że już chce więcej i więcej. *,*

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam go już i wiesz jakie emocje wtedy u mnie wywołał i teraz było tak samo, niestety lub stety!
    Wiadomo, prolog jest cudny!
    Czekam na pierwszy rozdział 😘

    OdpowiedzUsuń
  5. Ejejej jak to zabilas Xaviego? Nie można tak nie nie nie!

    OdpowiedzUsuń
  6. ojeju ;-; popłakałam się ;-;
    czemu to musi się tak smutno zaczynać..?

    OdpowiedzUsuń
  7. Pogoda ładna, aż chce się żyć, a mnie się chce ryczeć, jak czytam takie notki. Prolog, a już nie wiedziałam co ze sobą zrobić... Dlaczego tak smutno... Jak już bym chciała wszystko wiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo smutny prolog, ale cała historia mnie zaintrygowała. Bardzo współczuję bohaterce, przeszła wiele i wiele straciła. Pozostaje mi tylko czekać na jedynkę ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Z początku tego myślałam, że mężczyzna jest w śpiączce, gdy doszłam do końca dopiero do mnie to dotarło i w sumie dwa razy musiałam przeczytać imię i nazwisko piłkarza, by dotarło do mnie kto umarł :/ Ale i tak bardzo piękny i smutny prolog.
    ech, czekam na pierwszy rozdział kochana ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Przecudowy prolog. Potrafisz bardzo dokładnie przekazać emocje i przez to mam łzy w oczach (szczególnie po tym jak uświadomiłam sobie do kogo mówiła).
    Muszę powiedzieć, że mnie zaintrygowałaś i nikt siłą nie oderwie mnie od czytania tego opowiadania!
    Czekam na nastepny!

    Pozdrawiam,
    Ana :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Rycze jak głupia, no kurde! Przecież to dopiero prolog, a jeszcze tyle rozdziałów przede mną! Dziękuję za zaproszenie i nie żałuję, że wpadłam <3 oczywiście odwiedzę jeszcze twoje inne opowiadania :) a teraz pierwszy komentarz i pierwszy soczysty opierdziel, mówiąc ładnie, z mojej strony. CZY TY WŁAŚNIE INFORMUJESZ MNIE, ZE ZABILAS XAVIEGO!? No nie mogę no...

    OdpowiedzUsuń

Layout by Switch