piątek, 17 kwietnia 2015

Primer

Desesperándome te he buscado en mis sueños
Y ahogándome volverá.
Seguro que volverá. 
Lo sigo sintiendo y te echo de menos,
que acabe mi soledad. 
Volverá, te juro que volverá. 
Ese amor verdadero 
de cuando era pequeño seguro que volverá. Volverá.

Stałam przed lustrem i przygotowywałam się go wyjścia, pierwszego od ponad roku. Za godzinę zaczynała się bardzo ważna uroczystość, kilkanaście dni temu zarząd zatwierdził prośbę Socios i jedno z boisk, na których trenują młodzi piłkarze będzie nosić imię Xaviego Hernandeza, mojego męża. Znowu spotkam się z ludźmi, których nie widziałam od półtora roku, zobaczę tak dobrze znane mi twarze. Od śmierci Xaviego nie byłam w ośrodku treningowym, nie byłam na stadionie. Nie wychodziłam do ludzi, bałam się ich spojrzeń i szeptów. Jedynym miejscem, w którym potrafiłam znaleźć ukojenie był cmentarz. Miałam wrażenie, że wtedy jest bliżej mnie i mogę z nim porozmawiać tak jak zawsze przy wspólnej kolacji. Moja siostra cały czas mi truje, że czas już rzucić żałobę, zacząć się uśmiechać i na nowo żyć. Tylko, że ja nie potrafię żyć bez mojego ukochanego Xaviera.
Poprawiłam czarną koszulę, którą włożyłam w tego samego koloru spodnie. Czarne botki, płaszcz przewiązywany w pasie i ciemne okulary przeciwsłoneczne. Mimo, że był dopiero 21 stycznia świeciło piękne słońce, a błękitne niebo gościło nad Barceloną. Spojrzałam w górę w nadziei, że zobaczę tam Xaviego.
- Dodaj mi sił – wyszepnęłam i wsiadłam do taksówki, która zawiozła mnie pod główne wejście Ciutat Esportiva. Ręce cały czas mi trzęsły, nogi miałam jak z waty. Powoli kroczyłam korytarzem prowadzącym do gabinetu prezydenta barcelońskiego klubu. Zapukałam delikatnie i po chwili nadusiłam klamkę. W przestronnym, jasnym pokoju pod ogromnym oknie za ciemnym biurkiem siedział Joan. Gdy tylko mnie zobaczył rzucił papiery, które trzymał w ręce i podniósł się ze skórzanego fotela.
- Milagros, jak dobrze Cię widzieć – powiedział ściskając moją dłoń.
- Cześć Joan - delikatnie uśmiechnęłam się w stronę Laporty.
- Bardzo się cieszę, że jesteś. Chłopaki kończą zaraz trening, więc z pół godziny i będziemy mogli zaczynać. Napijesz się kawy? – zapytał, ale nie czekał na odpowiedź tylko krzyknął do swojej asystentki żeby zrobiła dwie.
- Będą dziennikarze? – zapytałam niepewnie.
- Nie. Dopilnowałem tego, będzie tylko nasz fotograf.
- Dziękuję – odetchnęłam trochę z ulgą. Wyszłam z domu do ludzi, tyle wystarczy mi jak na pierwszy raz. Nie chciałam znaleźć się znowu na wszystkich okładkach. Po ich śmierci próbowałam się od tego odciąć, ale nie potrafiłam. To wszystko mnie przerastało. Straciłam męża i syna, tabloidy nie pozwalały mi dojść do siebie tak jak ja bym tego chciała. Wylądowałam w ośrodku na trzy miesiące, leczyli u mnie ciężką depresję.
- W niedzielę miałby urodziny.
- Zawsze kupowałam mu jego ulubione perfumy, w tym roku też to zrobiłam – powiedziałam i poczułam jak słony płyn napływa mi do oczu.
- Po co?
- Nie umiem inaczej. Ładnie je opakowałam i włożyłam do szafy żeby nie znalazł.
- Mila..
- Ja wiem, ale.. Ja tak za nim tęsknię – szepnęłam i zalazłam się łzami. Joan wstał z miejsca i mnie przytulił. Xavi z Laportą byli w bardzo dobrych kontaktach, dlatego bywało kiedyś tak, że albo my jechaliśmy do niego na kolację, albo on wpadał z rodziną do nas.
 - Wszyscy za nim tęsknimy.
- Tak bardzo bym chciała się do niego przytulić. Powiedzieć jak bardzo go kocham i za nim tęsknię. Gdybym wtedy.. gdybym pamiętała o tych lekach nie pojechałby tam i nadal by żył. To wszystko moja wina..
- To nie była Twoja wina, zrozum to. To był wypadek, nikt nie mógł nic zrobić. Xavi chciałby żebyś zaczęła żyć na nowo.
- Ale ja nie chcę, nie umiem żyć bez niego.
- Umiesz tylko musisz chcieć. Dasz radę – powiedział podając mi opakowanie z chusteczkami. Delikatnie potrząsnęłam głową dziękując i wytarłam mokre policzki oraz nos. – Idziemy? Chłopaki już czekają na boisku – zapytał po paru minutach milczenia.
- Tak, jestem gotowa – założyłam na siebie płaszcz i w asyście Joana udałam się na miejsce gdzie czekali na nas wszyscy zaproszeni goście, w tym rodzice i rodzeństwo Xaviera. Nie widziałam ich od pogrzebu, bałam się spojrzeć im w oczy, mówili, że nie mają mi nic za złe, ale ja i tak wiedziałam, że to ja spowodowałam śmierć ich syna i wnuka.  Przywitałam się z innymi członkami zarządu, Adrianą, Alexem i Oscarem, w końcu stanęłam przed Joaquinem i Marii. Uśmiechnęli się promiennie i powitali mnie słowami „Dobrze Cię widzieć Mila, stęskniliśmy się za Tobą”. Nadszedł czas na piłkarzy, każdy, bez wyjątku mocno mnie przytulał i mówił słowa otuchy. Jako jeden z ostatnich czekał Alba. Delikatnie się uśmiechnął i po chwili tonęłam w jego uścisku.
- Tak bardzo się stęskniłem – powiedział.
- Ja też Jordi. Przepraszam, że dopiero teraz, ale nie miałam siły tu przyjechać wcześniej. To wszystko było zbyt świeże.
- Wiem Mili. Porozmawiamy później – ścisnął mój dłoń, a następnie odprowadził na moje miejsce.
Najpierw przemawiał Joan, mówił, że posiadanie w drużynie takiego zawodnika, takiego fana piłki nożnej to cud i dar od Boga. Dlatego nazwanie boiska jest czymś naturalnym i od dziś każde dziecko będzie wiedziało, kim był Xavi Hernandez i będzie brało w niego przykład. Zaciskałam mocno pięści wbijając sobie przy tym paznokcie w skórę tylko po to żeby się nie rozpłakać. W pewnym momencie poprosił mnie o powiedzenie kilku słów. Zebrałam w sobie resztki sił, odwagi i spojrzałam w niebo. Od miesięcy to robiłam, szukałam gdzieś pośród promieni słonecznych i chmur mojego Xaviego.
- Przepraszam, że zjawiłam się tutaj dopiero teraz, po tak długim czasie, ale myślę, że rozumiecie. Xavi był wyjątkowy człowiekiem, byłby dumny z tego, że to boisko będzie nosiło jego imię. Najpierw by zaprzeczał, że na to nie zasługuje, bo oddaje się dla klubu tak samo jak reszta, ale wszyscy wiemy, że był niepowtarzalny. Zawsze powtarzał, że to honor reprezentować barwy Blaugrany. Chciał kiedyś uczyć te maluchy grać w piłkę, niestety nie zdążył, ale.. teraz one będę mogły trenować na boisku jego imienia. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do tego. Xavi, tęsknimy za Tobą – pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Zrobiłam kilka kroków do tyłu i wróciłam na swoje dotychczasowe miejsca.
Około dziesięć minut później uroczystość zakończyła się. Zamieniłam kilka krótkich zdań z piłkarzami, rodziną Xaviego, a następnie wszyscy porozjeżdżali się do swoich domów. Usiadłam na delikatnie zwilżonej trawie i głęboko westchnęłam.
- Mi też go brakuje, nie mam z kim wygrywać w szachy – usłyszałam głos Jordiego i odwróciłam głowę. Ubrany w jeansy i treningową koszulkę kucnął przy mnie – Muszę iść na konferencje, poczekasz na mnie?
- Tak, posiedzę tu i z nim pogadam – powiedziałam i poczułam jak łzy napływają mi do oczu.
- Postaram się wrócić jak najszybciej – delikatnie się uśmiechnął i wstał.

***

          Cieszyłem się gdy zobaczyłem dzisiaj Milagros. Minęło tyle czasu od naszego ostatniego spotkania. Stęskniłem się za nią. Tak samo jak tęskniłem za Xavim, był moim najlepszym przyjacielem. Zawsze rozmawialiśmy o wszystkim, graliśmy w szachy czy po prostu zawsze dobrze bawiliśmy się w swoim towarzystwie. Był częścią zespołu, częścią naszej Barcelońskiej rodziny i odszedł bez zapowiedzi, bez pożegnania.
Konferencja przedłużyła się niemiłosiernie, czasami tego nie lubiłem, gadanie w kółko o tym samym. Co ma być to będzie, tego powinniśmy się nauczyć i nie wybiegać w przyszłość. Dzisiaj jesteśmy, jutro nas nie ma..
Wszedłem na zieloną murawę, krok po kroku zbliżałem się do siedzącej na środku boiska Mili. W ręce trzymałem białą kopertę, czekała tak długo w mojej szafce na ten dzień. Schowałem ją do kieszeni bluzy i usiadłem obok żony Xaviego.
- Nie bierz mnie za idiotę po tym co zaraz usłyszysz, dobrze? – zapytałem, a w odpowiedzi Mila potrząsnęła głową. Tyle razy układałem w myślach tą rozmowę, aa teraz nie wiedziałem ja zacząć. – Kilka dni przed wypadkiem miałem dziwną rozmowę z Xavim – spojrzała na mnie spod swoich długich rzęs. – Mówił, że ma złe przeczucia. Od kilku dni miał koszmarne sny, każdy kończy się tak samo, jego śmiercią. Jeszcze ta wróżka co zaczepiła go w hotelu z Valencii.
- Jaka wróżka?
- Podeszła do niego i powiedziała, że ma na siebie uważać, bo ma złe karty. Śmialiśmy się z tego przez następny tydzień, ale wtedy zaczął brać to na poważnie. W dniu wypadku powiedział, że czarny kot przebiegł mu przed samochodem jak jechał na trening. Opieprzyłem go że bzdury wygaduje i wpada w jakąś paranoje. Tłumaczyłem to sobie stresem przed starciem z Realem. W nocy zadzwonił telefon z klubu, że Xavi miał wypadek. Wiem, że brzmi to dziwnie. Sam czasami się zastanawiam czy nie zwariowałem. Kazał ci to dać – powiedziałem i wyjąłem z kieszeni białą kopertę.
- Co to jest?
- Nie wiem. Chyba list – drżącymi rękami wzięła go ode mnie i rozpakowała. Chwilę nad nim siedziała i pojedyncza łza spłynęła po jej różowym policzku.
- Przeczytasz mi? Ja nie mogę – przekazała mi go z powrotem cały czas płacząc. Objąłem ją ramieniem i przeczytałem.

Cześć kochanie,
Czyli jednak miałem rację, chociaż wolałbym się mylić. Cholera! Jordi patrzył na mnie jak na kogoś, kto poskradał zmysły, w sumie mu się nie dziwię. To, co gadałem nie brzmiało zbyt logicznie. Może trochę powariowałem? Mam nadzieję, że to tylko były jakieś moje dziwne wrażenia i Jordi będzie musiał wyrzucić ten list do kosza. Ale jeżeli nie to..
Przestań płakać, proszę. Wiesz, że tego nie lubię, więc nie każ mi na to patrzeć. A wiem, że to robisz. Bądź szczęśliwa, żyj tak jakbym tam był, uśmiechaj się i nie płacz więcej.
Byłaś moim szczęściem, najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Sprawiłaś, że byłem lepszym człowiekiem. Dzięki Tobie zrozumiałem, co to znaczy kochać. Jesteś i zawsze będziesz miłością mojego życia.
Nie wiem, co jeszcze napisać, chciałbym być przy Tobie już zawsze. Niestety życie ma czasami dla nas inny scenariusz. 
Już wiem, nigdy Ci tego nie mówiłem, ale wydaje mi się, że sama się domyśliłaś. Twoja dorada w sosie winnym nigdy nie była idealna, ale nie miałem serca Ci tego powiedzieć. Za to robiłaś najlepsze spaghetti na świecie. Mogłabyś dzisiaj zrobić, narobiłem sobie smaka.
Powiedz Albie, że zawsze wiedziałem, że lubi Cię ponad programowo. Nie jestem i nigdy nie byłem zły. Przynajmniej wiem, że zostaniesz w dobrych rękach.
Przestań płakać i bądź szczęśliwa.
Do zobaczenia w innym świecie Mili.
Twój Xavier.
PS. Kocham Cię.

Zabrakło mi słów, nie wiedziałem co mam powiedzieć. Sam miałem zły w oczach. Mocno przytuliłem Milagros i pozwoliłem słonemu płynowi opuścić moje oczy. Nigdy nie sądziłem, że Xavi domyśla się, że czuję coś do jego małżonki. Mili zawsze mi się podobała, Maestro był prawdziwym szczęściarze. Byli razem sześć lat, wiedziałem, że ona kocha tylko jego i pogodziłem się z tym. Stała się moją przyjaciółką i chciałem żeby była szczęśliwa. Jej szczęściem był Xavi i Joan. Nie chciałem tego zmieniać więc odpuściłem i szukałem swojego szczęścia gdzie indziej. Nie wychodziło mi to najlepiej.. Widocznie nie każdemu jest dane kochać i być kochanym.
 W głowię słyszę słowa Xaviego, które wypowiedział wręczając mi list „Zaopiekuj się nią. Jesteś moim prawdziwym przyjacielem Jordi.”. To były ostatnie słowa jakie od niego usłyszałem. Spieszmy się kochać ludzi, których kochamy, bo odchodzą tak nagle i bez zapowiedzi.





10 komentarzy:

  1. Ojej! Ten list był naprawdę smutny ;c I jeszcze czytany przez Jordiego... Przynajmniej wiemy, że Mila będzie w dobrych rękach i Alba już nie pozwoli na to, by ta się dołowała i tak dalej...
    Musi zacząć żyć na nowo!
    Czekam na drugi rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam, że mój komentarz nie jest długi ani jakiś wyszukany czy coś w tym stylu, ale... O jejku... Ja po prostu od kilku minut siedzę, gapię się w ekran laptopa i ryczę jak głupia. I ja tak na poważnie! Piękny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Był prolog płakałam, jest pierwszy rozdział rycze. Nie wiem co mam napisać, naprawdę chyba pierwszy raz mi się coś takiego zdarza. Liczę na to, że następne rozdziały są mniejszymi wylewaczami łez bo mój zbiornik niedługo zostanie pusty jak tak dalej pójdzie.. Cudo, tylko na tyle mnie stać. <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej, jakie smutne :(
    I musze Ci powiedzieć ze "ukradlas" mi pomysł, bo sama się zastanawiałam nad wykorzystaniem "ps . kocham cie" w jakimś blogu XDD

    OdpowiedzUsuń
  5. Mila musi się pozbierać. Wierzę, że z pomocą Jordiego uda jej się stanąć na nogi, bo w końcu będąc w jego rękach, czy jak by to ująć ramionach na pewno nie zostanie skrzywdzona (prawda?). Smutny rozdział, ale z sensem. Wzruszający list.

    OdpowiedzUsuń
  6. ja wpadnę w depresję przez tego fanfika!
    oby Jordi pomógł jej wyjść na prostą, naprawdę zasługuje na szczęsciepo stracie takiego cudnego mężczyzny jakim był TUTAJ Xavi...:'))) Jordi, walcz!
    czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział czekam na kolejny zapraszam również do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak, zdecydowanie piękny rozdział. Gdy Jordi czytał list w pewnym momencie zaszkliły mi się oczy i musialam przestać czytać, by się ogarnąć. Jordi musi się brać do roboty, by jej pomóc, bo nic po stracie ukochanej osoby nie pomaga jak znalezienie nowego światła w tunelu.
    Czekam na kolejny moja droga :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Teraz siedzę od dobrych dwudziestu minut, patrzę się w ekran i płaczę. Wiedziałam, że wyciskacze łez wychodzą Ci genialnie. Ale żeby aż tak?! ;o
    Pierwszy raz mi się zdarzyło przerwać czytanie, bo miałam tak zaszklone oczy przez łzy, że nic nie widziałam. To takie przykre, że Xaviego już nie ma. Na samą myśl, że kobieta może tak tragicznie przejść stratę najważniejszego mężczyzny w jej życiu, całe moje ciało przechodzą ciarki. Rajuś. Żeby tylko Jordi jej jeszcze nie skrzywdził! Chociaż biorąc pod uwagę fakt, że po tak długim stażu kochania jej nie wciubił jeszcze nochala w ten związek... na pewno tego nie zrobi. Wydaje się wspaniałym facetem, który jednak będzie w stanie dać jej radość. I szczęście. Po prostu sprawi, że ta dziewczyna znów zacznie się uśmiechać i może nawet założy białą koszulę?
    Czekam z utęsknieniem na następny!
    Wspaniała jesteś, wiesz? ;* Mimo tych wszystkich wyzwisk pod adresem moich chłopaków... ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. No nie.. Ja-jaa.. Ja kompletnie nie wiem co mam napisać... Jesteś boska no! Teraz tylko wystarczy mi patrzeć na mojego tatę, który spogląda na mnie co chwilę ze zdziwioną miną, bo gapilam się na telefon i ryczałam...

    OdpowiedzUsuń

Layout by Switch