Desesperándome te he buscado en mis sueños
Y ahogándome volverá.
Seguro que volverá.
Lo sigo sintiendo y te echo de menos,
que acabe mi soledad.
Volverá, te juro que volverá.
Ese amor verdadero
de cuando era pequeño seguro que volverá. Volverá.
Stałam przed lustrem i przygotowywałam się
go wyjścia, pierwszego od ponad roku. Za godzinę zaczynała się bardzo ważna
uroczystość, kilkanaście dni temu zarząd zatwierdził prośbę Socios i jedno z boisk,
na których trenują młodzi piłkarze będzie nosić imię Xaviego Hernandeza, mojego
męża. Znowu spotkam się z ludźmi, których nie widziałam od półtora roku,
zobaczę tak dobrze znane mi twarze. Od śmierci Xaviego nie byłam w ośrodku
treningowym, nie byłam na stadionie. Nie wychodziłam do ludzi, bałam się ich
spojrzeń i szeptów. Jedynym miejscem, w którym potrafiłam znaleźć ukojenie był
cmentarz. Miałam wrażenie, że wtedy jest bliżej mnie i mogę z nim porozmawiać
tak jak zawsze przy wspólnej kolacji. Moja siostra cały czas mi truje, że czas
już rzucić żałobę, zacząć się uśmiechać i na nowo żyć. Tylko, że ja nie
potrafię żyć bez mojego ukochanego Xaviera.
Poprawiłam czarną koszulę, którą włożyłam w
tego samego koloru spodnie. Czarne botki, płaszcz przewiązywany w pasie i
ciemne okulary przeciwsłoneczne. Mimo, że był dopiero 21 stycznia świeciło
piękne słońce, a błękitne niebo gościło nad Barceloną. Spojrzałam w górę w
nadziei, że zobaczę tam Xaviego.
- Dodaj mi sił – wyszepnęłam i wsiadłam do
taksówki, która zawiozła mnie pod główne wejście Ciutat Esportiva. Ręce cały
czas mi trzęsły, nogi miałam jak z waty. Powoli kroczyłam korytarzem
prowadzącym do gabinetu prezydenta barcelońskiego klubu. Zapukałam delikatnie i
po chwili nadusiłam klamkę. W przestronnym, jasnym pokoju pod ogromnym oknie za
ciemnym biurkiem siedział Joan. Gdy tylko mnie zobaczył rzucił papiery, które
trzymał w ręce i podniósł się ze skórzanego fotela.
- Milagros, jak dobrze Cię widzieć –
powiedział ściskając moją dłoń.
- Cześć Joan - delikatnie uśmiechnęłam się
w stronę Laporty.
- Bardzo się cieszę, że jesteś. Chłopaki
kończą zaraz trening, więc z pół godziny i będziemy mogli zaczynać. Napijesz
się kawy? – zapytał, ale nie czekał na odpowiedź tylko krzyknął do swojej
asystentki żeby zrobiła dwie.
- Będą dziennikarze? – zapytałam niepewnie.
- Nie. Dopilnowałem tego, będzie tylko nasz
fotograf.
- Dziękuję – odetchnęłam trochę z ulgą.
Wyszłam z domu do ludzi, tyle wystarczy mi jak na pierwszy raz. Nie chciałam
znaleźć się znowu na wszystkich okładkach. Po ich śmierci próbowałam się od
tego odciąć, ale nie potrafiłam. To wszystko mnie przerastało. Straciłam męża i
syna, tabloidy nie pozwalały mi dojść do siebie tak jak ja bym tego chciała.
Wylądowałam w ośrodku na trzy miesiące, leczyli u mnie ciężką depresję.
- W niedzielę miałby urodziny.
- Zawsze kupowałam mu jego ulubione
perfumy, w tym roku też to zrobiłam – powiedziałam i poczułam jak słony płyn
napływa mi do oczu.
- Po co?
- Nie umiem inaczej. Ładnie je opakowałam i
włożyłam do szafy żeby nie znalazł.
- Mila..
- Ja wiem, ale.. Ja tak za nim tęsknię –
szepnęłam i zalazłam się łzami. Joan wstał z miejsca i mnie przytulił. Xavi z
Laportą byli w bardzo dobrych kontaktach, dlatego bywało kiedyś tak, że albo my
jechaliśmy do niego na kolację, albo on wpadał z rodziną do nas.
-
Wszyscy za nim tęsknimy.
- Tak bardzo bym chciała się do niego
przytulić. Powiedzieć jak bardzo go kocham i za nim tęsknię. Gdybym wtedy..
gdybym pamiętała o tych lekach nie pojechałby tam i nadal by żył. To wszystko
moja wina..
- To nie była Twoja wina, zrozum to. To był
wypadek, nikt nie mógł nic zrobić. Xavi chciałby żebyś zaczęła żyć na nowo.
- Ale ja nie chcę, nie umiem żyć bez niego.
- Umiesz tylko musisz chcieć. Dasz radę –
powiedział podając mi opakowanie z chusteczkami. Delikatnie potrząsnęłam głową
dziękując i wytarłam mokre policzki oraz nos. – Idziemy? Chłopaki już czekają
na boisku – zapytał po paru minutach milczenia.
- Tak, jestem gotowa – założyłam na siebie
płaszcz i w asyście Joana udałam się na miejsce gdzie czekali na nas wszyscy
zaproszeni goście, w tym rodzice i rodzeństwo Xaviera. Nie widziałam ich od
pogrzebu, bałam się spojrzeć im w oczy, mówili, że nie mają mi nic za złe, ale
ja i tak wiedziałam, że to ja spowodowałam śmierć ich syna i wnuka. Przywitałam się z innymi członkami zarządu,
Adrianą, Alexem i Oscarem, w końcu stanęłam przed Joaquinem i Marii. Uśmiechnęli
się promiennie i powitali mnie słowami „Dobrze Cię widzieć Mila, stęskniliśmy
się za Tobą”. Nadszedł czas na piłkarzy, każdy, bez wyjątku mocno mnie
przytulał i mówił słowa otuchy. Jako jeden z ostatnich czekał Alba. Delikatnie
się uśmiechnął i po chwili tonęłam w jego uścisku.
- Tak bardzo się stęskniłem – powiedział.
- Ja też Jordi. Przepraszam, że dopiero
teraz, ale nie miałam siły tu przyjechać wcześniej. To wszystko było zbyt
świeże.
- Wiem Mili. Porozmawiamy później –
ścisnął mój dłoń, a następnie odprowadził na moje miejsce.
Najpierw przemawiał Joan, mówił, że
posiadanie w drużynie takiego zawodnika, takiego fana piłki nożnej to cud i dar
od Boga. Dlatego nazwanie boiska jest czymś naturalnym i od dziś każde dziecko
będzie wiedziało, kim był Xavi Hernandez i będzie brało w niego przykład.
Zaciskałam mocno pięści wbijając sobie przy tym paznokcie w skórę tylko po to
żeby się nie rozpłakać. W pewnym momencie poprosił mnie o powiedzenie kilku
słów. Zebrałam w sobie resztki sił, odwagi i spojrzałam w niebo. Od miesięcy to
robiłam, szukałam gdzieś pośród promieni słonecznych i chmur mojego Xaviego.
- Przepraszam, że zjawiłam się tutaj dopiero
teraz, po tak długim czasie, ale myślę, że rozumiecie. Xavi był wyjątkowy
człowiekiem, byłby dumny z tego, że to boisko będzie nosiło jego imię. Najpierw
by zaprzeczał, że na to nie zasługuje, bo oddaje się dla klubu tak samo jak
reszta, ale wszyscy wiemy, że był niepowtarzalny. Zawsze powtarzał, że to honor
reprezentować barwy Blaugrany. Chciał kiedyś uczyć te maluchy grać w piłkę,
niestety nie zdążył, ale.. teraz one będę mogły trenować na boisku jego
imienia. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do tego. Xavi,
tęsknimy za Tobą – pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Zrobiłam kilka
kroków do tyłu i wróciłam na swoje dotychczasowe miejsca.
Około dziesięć minut później uroczystość
zakończyła się. Zamieniłam kilka krótkich zdań z piłkarzami, rodziną Xaviego, a
następnie wszyscy porozjeżdżali się do swoich domów. Usiadłam na delikatnie zwilżonej
trawie i głęboko westchnęłam.
- Mi też go brakuje, nie mam z kim wygrywać
w szachy – usłyszałam głos Jordiego i odwróciłam głowę. Ubrany w jeansy i
treningową koszulkę kucnął przy mnie – Muszę iść na konferencje, poczekasz na
mnie?
- Tak, posiedzę tu i z nim pogadam –
powiedziałam i poczułam jak łzy napływają mi do oczu.
- Postaram się wrócić jak najszybciej –
delikatnie się uśmiechnął i wstał.
***
Cieszyłem się gdy zobaczyłem dzisiaj
Milagros. Minęło tyle czasu od naszego ostatniego spotkania. Stęskniłem się za
nią. Tak samo jak tęskniłem za Xavim, był moim najlepszym przyjacielem. Zawsze rozmawialiśmy
o wszystkim, graliśmy w szachy czy po prostu zawsze dobrze bawiliśmy się w
swoim towarzystwie. Był częścią zespołu, częścią naszej Barcelońskiej rodziny i
odszedł bez zapowiedzi, bez pożegnania.
Konferencja przedłużyła się niemiłosiernie,
czasami tego nie lubiłem, gadanie w kółko o tym samym. Co ma być to będzie,
tego powinniśmy się nauczyć i nie wybiegać w przyszłość. Dzisiaj jesteśmy,
jutro nas nie ma..
Wszedłem na zieloną murawę, krok po kroku
zbliżałem się do siedzącej na środku boiska Mili. W ręce trzymałem białą
kopertę, czekała tak długo w mojej szafce na ten dzień. Schowałem ją do
kieszeni bluzy i usiadłem obok żony Xaviego.
- Nie bierz mnie za idiotę po tym co zaraz
usłyszysz, dobrze? – zapytałem, a w odpowiedzi Mila potrząsnęła głową. Tyle
razy układałem w myślach tą rozmowę, aa teraz nie wiedziałem ja zacząć. – Kilka
dni przed wypadkiem miałem dziwną rozmowę z Xavim – spojrzała na mnie spod
swoich długich rzęs. – Mówił, że ma złe przeczucia. Od kilku dni miał koszmarne
sny, każdy kończy się tak samo, jego śmiercią. Jeszcze ta wróżka co zaczepiła
go w hotelu z Valencii.
- Jaka wróżka?
- Podeszła do niego i powiedziała, że ma na
siebie uważać, bo ma złe karty. Śmialiśmy się z tego przez następny tydzień,
ale wtedy zaczął brać to na poważnie. W dniu wypadku powiedział, że czarny kot
przebiegł mu przed samochodem jak jechał na trening. Opieprzyłem go że bzdury
wygaduje i wpada w jakąś paranoje. Tłumaczyłem to sobie stresem przed starciem
z Realem. W nocy zadzwonił telefon z klubu, że Xavi miał wypadek. Wiem, że
brzmi to dziwnie. Sam czasami się zastanawiam czy nie zwariowałem. Kazał ci to
dać – powiedziałem i wyjąłem z kieszeni białą kopertę.
- Co to jest?
- Nie wiem. Chyba list – drżącymi rękami wzięła
go ode mnie i rozpakowała. Chwilę nad nim siedziała i pojedyncza łza spłynęła
po jej różowym policzku.
- Przeczytasz mi? Ja nie mogę – przekazała
mi go z powrotem cały czas płacząc. Objąłem ją ramieniem i przeczytałem.
Cześć
kochanie,
Czyli
jednak miałem rację, chociaż wolałbym się mylić. Cholera! Jordi patrzył na mnie
jak na kogoś, kto poskradał zmysły, w sumie mu się nie dziwię. To, co gadałem
nie brzmiało zbyt logicznie. Może trochę powariowałem? Mam nadzieję, że to
tylko były jakieś moje dziwne wrażenia i Jordi będzie musiał wyrzucić ten list
do kosza. Ale jeżeli nie to..
Przestań
płakać, proszę. Wiesz, że tego nie lubię, więc nie każ mi na to patrzeć. A
wiem, że to robisz. Bądź szczęśliwa, żyj tak jakbym tam był, uśmiechaj się i
nie płacz więcej.
Byłaś
moim szczęściem, najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Sprawiłaś, że byłem
lepszym człowiekiem. Dzięki Tobie zrozumiałem, co to znaczy kochać. Jesteś i
zawsze będziesz miłością mojego życia.
Nie wiem,
co jeszcze napisać, chciałbym być przy Tobie już zawsze. Niestety życie ma
czasami dla nas inny scenariusz.
Już wiem, nigdy Ci tego nie mówiłem, ale wydaje mi się, że sama się domyśliłaś. Twoja dorada w sosie winnym nigdy nie była idealna, ale nie miałem serca Ci tego powiedzieć. Za to robiłaś najlepsze spaghetti na świecie. Mogłabyś dzisiaj zrobić, narobiłem sobie smaka.
Już wiem, nigdy Ci tego nie mówiłem, ale wydaje mi się, że sama się domyśliłaś. Twoja dorada w sosie winnym nigdy nie była idealna, ale nie miałem serca Ci tego powiedzieć. Za to robiłaś najlepsze spaghetti na świecie. Mogłabyś dzisiaj zrobić, narobiłem sobie smaka.
Powiedz
Albie, że zawsze wiedziałem, że lubi Cię ponad programowo. Nie jestem i nigdy nie
byłem zły. Przynajmniej wiem, że zostaniesz w dobrych rękach.
Przestań
płakać i bądź szczęśliwa.
Do
zobaczenia w innym świecie Mili.
Twój
Xavier.
PS.
Kocham Cię.
Zabrakło mi słów, nie wiedziałem co mam
powiedzieć. Sam miałem zły w oczach. Mocno przytuliłem Milagros i pozwoliłem
słonemu płynowi opuścić moje oczy. Nigdy nie sądziłem, że Xavi domyśla się, że czuję
coś do jego małżonki. Mili zawsze mi się podobała, Maestro był prawdziwym
szczęściarze. Byli razem sześć lat, wiedziałem, że ona kocha tylko jego i
pogodziłem się z tym. Stała się moją przyjaciółką i chciałem żeby była
szczęśliwa. Jej szczęściem był Xavi i Joan. Nie chciałem tego zmieniać więc
odpuściłem i szukałem swojego szczęścia gdzie indziej. Nie wychodziło mi to
najlepiej.. Widocznie nie każdemu jest dane kochać i być kochanym.
W
głowię słyszę słowa Xaviego, które wypowiedział wręczając mi list „Zaopiekuj
się nią. Jesteś moim prawdziwym przyjacielem Jordi.”. To były ostatnie słowa jakie
od niego usłyszałem. Spieszmy się kochać ludzi, których kochamy, bo odchodzą
tak nagle i bez zapowiedzi.
Ojej! Ten list był naprawdę smutny ;c I jeszcze czytany przez Jordiego... Przynajmniej wiemy, że Mila będzie w dobrych rękach i Alba już nie pozwoli na to, by ta się dołowała i tak dalej...
OdpowiedzUsuńMusi zacząć żyć na nowo!
Czekam na drugi rozdział ;*
Przepraszam, że mój komentarz nie jest długi ani jakiś wyszukany czy coś w tym stylu, ale... O jejku... Ja po prostu od kilku minut siedzę, gapię się w ekran laptopa i ryczę jak głupia. I ja tak na poważnie! Piękny rozdział <3
OdpowiedzUsuńBył prolog płakałam, jest pierwszy rozdział rycze. Nie wiem co mam napisać, naprawdę chyba pierwszy raz mi się coś takiego zdarza. Liczę na to, że następne rozdziały są mniejszymi wylewaczami łez bo mój zbiornik niedługo zostanie pusty jak tak dalej pójdzie.. Cudo, tylko na tyle mnie stać. <3
OdpowiedzUsuńJej, jakie smutne :(
OdpowiedzUsuńI musze Ci powiedzieć ze "ukradlas" mi pomysł, bo sama się zastanawiałam nad wykorzystaniem "ps . kocham cie" w jakimś blogu XDD
Mila musi się pozbierać. Wierzę, że z pomocą Jordiego uda jej się stanąć na nogi, bo w końcu będąc w jego rękach, czy jak by to ująć ramionach na pewno nie zostanie skrzywdzona (prawda?). Smutny rozdział, ale z sensem. Wzruszający list.
OdpowiedzUsuńja wpadnę w depresję przez tego fanfika!
OdpowiedzUsuńoby Jordi pomógł jej wyjść na prostą, naprawdę zasługuje na szczęsciepo stracie takiego cudnego mężczyzny jakim był TUTAJ Xavi...:'))) Jordi, walcz!
czekam na kolejny :)
Świetny rozdział czekam na kolejny zapraszam również do mnie :)
OdpowiedzUsuńTak, zdecydowanie piękny rozdział. Gdy Jordi czytał list w pewnym momencie zaszkliły mi się oczy i musialam przestać czytać, by się ogarnąć. Jordi musi się brać do roboty, by jej pomóc, bo nic po stracie ukochanej osoby nie pomaga jak znalezienie nowego światła w tunelu.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny moja droga :)
Teraz siedzę od dobrych dwudziestu minut, patrzę się w ekran i płaczę. Wiedziałam, że wyciskacze łez wychodzą Ci genialnie. Ale żeby aż tak?! ;o
OdpowiedzUsuńPierwszy raz mi się zdarzyło przerwać czytanie, bo miałam tak zaszklone oczy przez łzy, że nic nie widziałam. To takie przykre, że Xaviego już nie ma. Na samą myśl, że kobieta może tak tragicznie przejść stratę najważniejszego mężczyzny w jej życiu, całe moje ciało przechodzą ciarki. Rajuś. Żeby tylko Jordi jej jeszcze nie skrzywdził! Chociaż biorąc pod uwagę fakt, że po tak długim stażu kochania jej nie wciubił jeszcze nochala w ten związek... na pewno tego nie zrobi. Wydaje się wspaniałym facetem, który jednak będzie w stanie dać jej radość. I szczęście. Po prostu sprawi, że ta dziewczyna znów zacznie się uśmiechać i może nawet założy białą koszulę?
Czekam z utęsknieniem na następny!
Wspaniała jesteś, wiesz? ;* Mimo tych wszystkich wyzwisk pod adresem moich chłopaków... ♥
No nie.. Ja-jaa.. Ja kompletnie nie wiem co mam napisać... Jesteś boska no! Teraz tylko wystarczy mi patrzeć na mojego tatę, który spogląda na mnie co chwilę ze zdziwioną miną, bo gapilam się na telefon i ryczałam...
OdpowiedzUsuń